Morderczy happy end
Jak ja nie lubię tego Franka. On ciągle mnie prześladuje, śmieje się ze mnie. Dzisiaj po szkole znowu mi dokuczał, wraz z jego głupimi kolegami. Już podczas lekcji polskiego uderzył mnie linijką i śmiał się z mej koszulki. Ciągle się ze mnie śmieje, nienawidzę go. Najgorsze jest, że nikt mnie nie broni przed nią, każdy chce z nim trzymać. Nie rozumiem tego. Po szkole chciałem tylko jak najszybciej udać się domu. Oczywiście oni szli za mną i cały czas się ze mnie głośno śmiali, wyzywali mnie od debili i idiotów. Później Franek podbiegł do mnie i uderzył mnie z całej siły w plecy. Upadłem, miałem tego wszystkiego dość. Szybko wstałem i pobiegłem w stronę firmy składy węgla, chciałem się tam schronić. Oni ruszyli za mną, by biec szybciej zrzuciłem plecak i z całych sił zmierzałem w stronę tego zakładu. Pracuje tam mój tata, tego dnia był on również w pracy. Wbiegłem na teren przedsiębiorstwa i ruszyłem w stronę magazynu, to tam powinien być tata. Szybko go znalazłem i opowiedziałem mu o całej historii. Franek i jego ekipa nie wiedzieli, że pracuje tam mój ojciec. Wbiegli na teren magazynu składy węgla krzycząc, że mnie pobiją, że jestem śmieciem. Jakież było ich zdziwienie jak zobczyli mego ojca. Powiem tylko, że ma ponad dwa metry wzrostu i wcześniej był kulturystą. Ojciec wziął do ręki znajdująca się obok łopatę i ruszył w ich stronę. Całą ekipę zamurowało, stali jak wryci, byli w totalnym szoku. Jeden z nich chciał uciec lecz został ogłuszony potężnym ciosem z łopaty. Franek i reszta zaczęli płakać i błagać o litość. Mój ojciec nie wiedział co to litość, każdemu z nich rozłupał czaszkę łopatą. Od tego czasu lubię chodzić do szkoły.