Ja w „opałach”
Dwa dni temu przeprowadziłem się do starego lokalu. Dotychczas mieszkałem w miejskiej miejscówce niedaleko Włocławka. Miałem tam dom, którego nie musiałem dogrzewać centralnie bo miałem gazowe grzałkę. Grudniowe chłodne noce w nowym domku były szokiem bo musiałem grzać mieszkania paląc węglem i tu dodały się schody bo skąd na tym odludziu wezmę węgiel. Pamiętam że w mojej starej,dotychczasowej mieścinie miałem za mieszkaniem skład węgla. Teraz napis składy węgla spotkać mogę jedynie na plakatach.
Za pierwszym razem z sąsiada wyszło. czwarty wyglądał tak wspaniale. Powtórzyłem instrukcje kumpel. papier i karton zniknął w cztery sekundy. Drzewo tylko rozczarowało, a węgiel nawet nie spłonął. Tu o pomocną dłoń kolejny raz zapytałem mieszkającego obok Kumpla. Przywalił mnie w głowę i wskazał jak obsłużyć komin. Wtedy skrytykował skład węgla, z jakiego zakupić opał. Wtedy powtarzał że te składy węgla mają najtańszy jakości węgiel.
Zorientowałem się że dwadzieścia metrów od tego miejsca zamieszkania są jeden z największych składów węgla w tym miejscu. Gdy przybyłem na miejsce doszło kolejne ciężkie zadanie. Jakim węglem pale. Podał mi węgiel orzech, groszek i ekogroszek. Jako laik w tym dziale musiałem zapytać faceta ze składu o radę. Postanowił dać mi opał ekogroszek twierdząc że ten piec właśnie do takiego węgielka się nadaje. Problem był ten że nadal nie potrafiłem go rozgrzać. Z pomocą ruszył sąsiad, który z piecykiem żyje jak z bratem. Komenda była łatwa: trochę gazet i kartonu potem sporo wysuszonego drzewa i na sam koniec węgiel.