Co dzieje się w dzisiejszym świecie? Jest w nim coraz więcej złości i nienawiści. Strach jest wychodzić z domu, ale także w nim pozostać i o tym opowiada ta historia. W małym mieście Międzyrzecz mieszkała trzydziestoczteroletnia kobieta wraz ze swoim dwudziestoośmioletnim partnerem oraz synem z poprzedniego związku. Dziecko tej nocy przebywało u swego ojca. Około godziny czwartej nad ranem w mieszkaniu usłyszane było mocne uderzenie w kaloryfer. O godzinie ósmej rano pracownicy składy węgla Międzyrzecz zauważyli czarny worek foliowy na teren ich zakładu. Nikt nie spodziewał się co może się w nim znajdować, ponieważ podrzucony worek znajdował się dokładnie przy workach z węglem kamiennym. Nikt nie ma wstępu na nasz teren w nocy poza naszymi pracownikami- mówi kierownik składy węgla Międzyrzecz. O ósmej piętnaście na miejscu składów przyjechała policja która zajęła się identyfikowaniem zwłok. Cały zakład składy węgla Międzyrzecz został zamknięty, wszyscy pracownicy zostali przesłuchani. Ofiara nie miała przy sobie żadnych dokumentów. Natomiast przyjaciółka ofiary otrzymała koło godziny piątej wiadomość sms, że jej przyjaciółka może potrzebować pomocy. Po odczytaniu wiadomości o godzinie dziewiątej pospiesznie udała się do jej mieszkania, ale nie mogła otworzyć drzwi. Wezwała straż pożarną, która dostała się do mieszkania usytuowanego na drugim piętrze przez okno balkonowe. Po wkroczeniu strażników do mieszkania okazało się że w całym mieszkaniu jest mnóstwo śladów krwi, jednak ciała nie znaleziono. Od razu funkcjonariusze policji powiązali oba fakty i poszukiwali sprawcę morderstwa. Jak się okazało autorem smsa jak i również sprawcą morderstwa okazał się dwudziestoośmioletni partner kobiety. Według ustaleń prokuratury motywem morderstwa było odkrycie zdrady kobiety przez jej młodego partnera, który wpadł szał. Zdenerwowany postanowił ukryć zwłoki partnerki na terenie jego zakładu pracy, skład węgla Międzyrzecz. Sam popełnił samobójstwo wieszając się na drzewie.
Skład
Od kilku już dni trwa dochodzenie miejscowej policji mające na celu ustalić sprawcę hańbiącego i rażącego czynu jakim było w ostatnim czasie odkryte masowe zanieczyszczenie pobliskiego jeziora. Do tej pory wszelkie tropy dochodzenia prowadzą śledczych w jedno miejsce a mianowicie na teren dawnych zakładów firmy skład węgla Malbork. Ta niegdyś bardzo dobrze prosperująca spółka od kilku lat już nie działa a teren pozostawione po dawnych zakładach pracy stały się dzikim niezagospodarowanym terenem na którym swoje legowiska znaleźli bezdomni czy ludzie o szemranych opiniach. Dużą winę całej sytuacji ponoszą władze nieistniejącej już dziś spółki skład węgla Malbork bo ich zadaniem było należycie ogrodzić teren i zapewnić bezpieczeństwo takie w aspekcie szeroko pojętego pojęcia środowiska czy też ekologii. Mimo licznych prób kontaktu nie udało nam się dotrzeć do żadnego z byłych zarządzających podejrzaną na dziś spółką. Oznaczać to może iż nabranie wody w ustach przez lokalnych biznesmenów może mieć związek z faktem iż to właśnie firma skład węgla Malbork jest odpowiedzialna za tę ekologiczną wręcz – nie bójmy używać się mocnych słów – katastrofę. Wśród lokalnej społeczności słychać głosy niedowierzania – że tak skrajnie nieodpowiedzialnie mogli zachować się tak wysoko postawieni, dobrze wykształcenie zarządcy miejskiej spółki. Należy też podkreślić – że na ten moment są to tylko i wyłącznie przypuszczenia i mogą okazać się one zarówno mylącym krokiem jak i trafną obserwacją. Nam jako zwykłym zjadaczom chleba pozostaje wierzyć w profesjonalizm lokalnych służb porządkowych – że doprowadzą oni historię do uczciwego finału a winni całej sytuacji nie uchronią się przed odpowiedzialnością. Na bieżąco będziemy Państwa o przebiegu tych wydarzeń informować na naszych antenach.
Malbork
obserwacje
Ciocia Zosia mieszkała w Gorzowie. W dzieciństwie często spędzałam z bratem wakacje u niej. Była moją chrzestną i ukochaną ciotką. Uwielbialiśmy też jej córkę a naszą kuzynkę, która była kilka lat starsza od nas i organizowała nam super zabawy. Wuja pracował w firmie skład węgla Gorzów Wielkopolski. Odpowiadał za prawidłowe fakturowanie wszystkich dowodów sprzedaży węgla. Skład opału znajdował się kilka przecznic od domu, w którym mieszkało wujostwo. Odwiedzaliśmy go w pracy, gdy już nie mieliśmy pomysłu na zagospodarowanie czasu. Tym bardziej, że obok składu węgla znajdował się stary żydowski cmentarz. Najstarszy w Gorzowie, na którym ponoć straszyło. Ponadto, gdy nie było klientów, operator ładowarki brał nas do kabiny i pozwalał pod swoim nadzorem manewrować nią przy zgarnianiu i porządkowaniu węgla. Robił to za cichym przyzwoleniem wuja ale bez wiedzy cioci. Była to nasza ogromna tajemnica. Ciocia dowiedziała się o tym dopiero po wielu latach, gdy odwiedziliśmy ja jako dorośli już ludzie. Wuja nie pracował już w składach węgla – był na zasłużonej emeryturze. Przy okazji wspomnień z dzieciństwa niebacznie się wygadaliśmy o tym w jaki sposób spędzaliśmy wolny czas na placu z węglem. Ciocia była w szoku i zrobiła awanturę wujkowi, że nam pozwalał. Musieliśmy jej tłumaczyć, że sami wpadliśmy na pomysł manewrów w ładowarce i pierwszy raz zrobiliśmy to bez jego wiedzy. Ale za to dzięki takim różnym wspomnieniom chętnie wracamy pamięcią do dni spędzonych w Gorzowie.
Wielkopolska
emeryt, ładowarka